|
TSUYAMA
ATSUSHI/vocal,bass,flute,guitar,etc.
YOSHIDA TATSUYA/vocal,drums,piano,etc.
KAWABATA MAKOTO/vocal,guitar,violin,etc.
01-09 recorded at TOKUZO (nagoya) on 9th
september 2005
10-13 recorded at DOORS (tokyo) on 11th march
2005
mixed by Yoshida Tatsuya
www.acidmothers.com
http://www5e.biglobe.ne.jp/~ruins/
A
wonderful mixture of progressive psychedelic rock,
improvised structures of jazz and extraordinary
world music
inspirations! Yoshida Tatsuya ( head of
Magaibutsu Records,
Ruins, PainKiller, Korekyojin, Zubi Zuva, just
the name of
few!), Tsuyama Atsushi (Akaten, Haco, Omoide
Hatoba, Acid
Mothers Temple), Kawabata Makoto (Acid Mothers
Temple,
Zoffy, Godman, Akaten, Gong, Mainliner, Musica
Transonic,
countless other projects). Featuring 13 tracks
recorded
during shows in Tokyo and Nagoya in 2005.
Must-have for all fans of new sound of Japan!
www.terrascope.co.uk
(...)Quite where he finds the time I don't know (cloning
may be a possibility) but as well as spreading
psychedelic joy with bits of gong, energising AMT
and all the other stuff, Kawabata Makoto has
found time to play in the strange yet awesome
trio Seikazoku, whose live album is an
astonishing showcase of musical virtuosity, that
makes you wonder how three people could create
such auditory hallucinations without some kind of
supernatural help. As well as showing great skill
on guitar, drums, piano, bass, violin, etc, the
thing that really stands out is the way the three
voices are blended as instrument, chanting,
wailing, screaming and thoroughly enjoying
themselves at the centre of the maelstrom.
Ranging from typical, if there is such a thing,
AMT noise works, through to almost sacred chants,
percussive and vocal-led craziness, and all
points in-between This is yet another essential
purchase in the Acidmother canon, and alongside
the other two albums here represent one of the
finest collections of live music you will ever
have the pleasure of hearing. Proof indeed, if
you need any, that great music is alive and well,
long may it continue. (Simon Lewis)
www.aquariusrecords.org
Japanophile AQ-customers may already
be familiar with Seikazoku, or at least with work
of the three individual musicians that make up
this band: Tatsuya Yoshida (Ruins, Korekyojin,
Koenji-hyakkei, Akaten, etc.), Kawabata Makoto (Acid
Mothers Temple this, Acid Mothers Temple that,
etc.), and Tsuyama Atsushi (Omoide Hatoba, Akaten,
Acid Mothers Temple, Zoffy, etc.)! So you'll
expect what you get here, psych-drone-freakout
weirdness improvised on a multitude of
instruments, live in Japan like it says. Some of
the 13 tracks on this disc are drifting, mellow
krauty jams with hippie hand-percussion,
electronics, and fake throat-singing (courtesy of
goofy vocal specialist Tsuyama we think, though
we know Yoshida is capable of some fairly over-the-top
vocals as well). But then there's also the other
side of the Seikazoku coin: spazzy jazzy manic
meltdowns at greater volume and velocity. It's
all got a bit of an indulgent ADD vibe, and might
be an easier listen if they stuck to one mood (if
not the other). We'd say the primitive bliss of
the mellower tracks would be the way to go. But
there is indeed a lot of crazed chaos here, so
those of you who share their silly, hairy mania
should dig the whole set.
ARTE
W ostatnich latach odwiedzała nasz kraj grupa
muzyków japońskich, którzy występowali na
koncertach pod nazwą Japanese New Music Festival,
tworząc kilka różnych formacji (m.in. Ruins,
Acid Mothers Temple), raz w duecie, raz w trio.
Byli to: perkusista Tatsuya Yoshida, basista
Atsushi Tsuyama i gitarzysta Makoto Kawabata.
Seikazoku to jedna z takich konstelacji,
założona w 1996 r.
Yoshida, improwizator rockowy i jazzowy, grał z
Pattonem, Zornem, Satoko Fujii. Jest czołowym
twórcą japońskiej muzyki improwizowanej.
Imponuje muzyczną intuicją i rozległością
inspiracji. Znamy go choćby z płyty z Kazuhisą
Uschihashi.
Płyta jest zapisem koncertu nagranego w Japonii.
Początek przypomina muzykę grupy Shakti. Za
chwilę słychać śpiewy jakby-etniczne, wokalne
improwizacje, które przechodzą w szaloną
solówkę na gitarze smyczkiem. Perkusista gra
dość skomplikowane rytmy quasi-jazzowe. Bas
wędruje krętymi ścieżkami. Takie są pierwsze
trzy utwory. W kolejnym pojawia się flet z
ostrymi trylami, deklamacja, a fortepian kładzie
szerokie plamy, to znów punktuje. Ponownie
głosy, dzikie okrzyki, zmiana temp i brzmień.
Wszystko to szalone, zakręcone, czasem
żartobliwe, czasem metafizyczne. Raz rockowe (regularny
bas i perkusja), to znów nieokiełznane i nie do
określenia. Przejścia od utworu do utworu
następują płynnie, żaden nie pozostaje długo
w jednej konwencji.
Najbardziej podoba mi się druga część płyty,
jest bardziej wyrównana stylistycznie w kierunku
rocka, co nie znaczy, że nie pojawią się znów
nawiązania do muzyki hinduskiej. Muzycy
rozkręcają się, są jednak coraz bardziej
przewidywalni, coraz mniej różnorodni. Na
płycie dominuje gitara elektryczna Kawabaty, ona
nadaje charakter całości. Koncert z
temperamentem, ale nie na każdą wrażliwość.
Można odetchnąć od prostoty "zwykłego"
rocka, ale zarazem nie popada się w dramatyczną
powagę awangardowej komplikacji.
Yoshida, Tsuyama i Kawabata grają też razem na
innej nowej płycie z grupą o nazwie Acid
Mothers Gong. Obie wydała polska wytwórnia VIVO
RECORDS.
Grzegorz Filip
|
|